Dzięki Ci Boże za Pomorze!
W dniach 20-24 maja klasy 6 przebywały na Pomorzu – ich domem stał się piękny Dom Wczasowo-Rekolekcyjny Księży Zmartwychwstańców w Dębkach. Miejsce niezwykłe, oddalone o kilkaset metrów od morza.
Budynek drewnianej kaplicy położony w sosnowym lesie pamięta lata odzyskanej niepodległości i II Rzeczpospolitej. Potężne konary sosen schylają się w stronę morza i użyczają schronienia wielu gatunkom ptaków dnia i nocy – o czym można przekonać się na miejscu.
Dzień pierwszy
Gietrzwałd, Dębki
Zacznijmy jednak od początku…czyli godziny 7 w poniedziałkowy poranek, gdy zamiast do szkoły uczniowie udali się na miejsca do autokaru i busa. Tymi środkami komunikacji mieli pokonać ponad 400 km.
W połowie trasy skręciliśmy z głównej trasy i bocznymi drogami dotarliśmy na wspaniałe morenowe wzgórza, które były scenerią objawień Matki Bożej przed 142 laty. To tutaj na starym klonie dwie dziewczynki – rówieśnice naszych uczniów – miały aż 160 spotkań z Piękną Panią, która przemówiła po polsku na tej rządzonej przez Prusaków ziemią. Trzynastolatka Justyna i o rok młodsza Barbara ujrzały niezwykłe zjawisko i opowiedziały księdzu proboszczowi parafii, który właśnie tego dnia egzaminował starszą dziewczynę do Pierwszej Komunii Świętej. Był to 27 dzień czerwca 1877 r. Wkrótce obydwie rozpoczęły dialog z Piękną Panią i dowiedziały się, że powinny odmawiać codziennie różaniec. Nasi uczniowie usłyszeli od przewodnika, co Matka Boża powiedziała jeszcze Polkom. Przedstawiła się jako Maryja Niepokalanie Poczęta i obiecała być z ludźmi zawsze. Zapewniała, że ludzie doświadczą tutaj niezwykłej opieki Bożej, gdy pobłogosławiła tutejsze źródełko w ostatnim dniu objawień (16 września). Wspaniałe miejsce wśród zielonych wzgórz pełne jest piękna i spokojnej ciszy.
Tutaj i my mogliśmy zaczerpnąć ze źródła wody i poczuć atmosferę pokoju. Wkrótce ruszyliśmy dalej. Minęliśmy Ostródę, miasto, z którym związana jest postać naszego pierwszego kabackiego kapelana – śp. Ks. Władysława Ciszewskiego.
Pierwszy wieczór w nowym miejscu w Dębkach powitał wycieczkowiczów deszczem. Spotkanie wieczorne odbyło się w pięknej, starej kaplicy Księży Zmartwychwstańców, w której odmówiliśmy pacierz i zaśpiewaliśmy Litanię Loretańską.
Dzień drugi
Białogóra, Wejherowo
Wtorek okazał się dla nas łaskawy – mimo prognozy deszczu – cieszyliśmy się ciepłem i słońcem. Ruszyliśmy do Białogóry, na Ścieżkę Przyrodniczo-Leśną, na której nasi uczniowie przypomnieli sobie podstawowe zasady współżycia człowieka z naturą. W starciu z cywilizacją przegrywają wszystkie zwierzęta, które pozbawiane są swoich naturalnych terenów życia. Muszą nierzadko się bronić, ale z góry skazane są na porażkę. Nasi przewodnicy – panowie leśnicy – opowiedzieli o skutkach wyrzucania w pobliżu lasu odpadków i śmieci. Apelowali o to, by żywność nie trafiała do kosza, aby psy nie były przyprowadzane do lasu bez smyczy. Chociaż człowiek dominuje, bez przyrody nie przetrwa. Bardzo ciekawy spacer ścieżką edukacyjną po rezerwacie doprowadził na plażę, szeroką jak pas startowy dla samolotu. Tutaj po chwili zabawy zakończyła się ciekawa ekologiczna wycieczka.
Drugim punktem programu było tego dnia Wejherowo, a konkretnie Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w dawnym pałacu rodu Przebendowskich. Piękny obiekt kryje tysiące pamiątek kaszubskich, a także okazał się miejscem ciekawych spotkań z historią i sztuką Kaszub. Tutaj nasi uczniowie malowali kaszubskie lub wybrane kwiatowe motywy na torbach dla swoich mam. Mieli okazję zwiedzić wystawę czasową poświęconą dziejom Biblii. Byli zaskoczeni wieloma tłumaczeniami Pisma Świętego, zwłaszcza psalmów. Widzieli kopie zwojów z Qumran, dotykali stron średniowiecznego manuskryptu (kopia!), układali czcionki drukarskie w pracowni Gutenberga. Jeszcze kolejne zajęcia przybliżyły im kulturę regionu – odrębność językową, charakter mieszkańców tych malowniczych ziem. Wszyscy mogli usłyszeć i spróbować swych sił w grze na tutejszych instrumentach. Dowiedzieli się nawet, jak brzmi ich imię i nazwisko wymawiane w języku kaszubskim. Słowem – Kaszuby w pigułce.
Tym razem dzień trwał o wiele dłużej – zakończyły go zabawy na plaży przy ujściu rzeki Piaśnicy. Szczególny plener do fotografii i okazja do gry w piłkę, która złośliwie wpadała do Piaśnicy. Wówczas uprzejma turystka, znajdująca się na drugim brzegu rzeki próbowała przerzucić lub kopnąć piłkę do młodzieży. Wszystko zakończyło się pomocą pana Jana, który przywołany znad morza, przerzucił nam piłkę. Śmiechu i radości było co niemiara.
Tym razem Maryja została pochwalona przed kapliczką w ogrodzie, po czym już w mroku nocy wycieczka udała się na spoczynek.
Dzień trzeci
Gdańsk
Promienie słońca obudziły tych, którzy mają okna wychodzące na wschód. Wczesna pobudka i już zaraz wyjazd do Gdańska. To wspaniałe miasto było centralnym miejscem i osią wycieczki. Wydarzeniem okazał się pobyt w Muzeum II Wojny Światowej, w którym młodzi ludzie podzieleni na trzy tematy pod opieką prowadzących zanurzyli się w historię.
Grupa pierwsza „Sekrety Enigmy” – czyli krótki kurs kryptografii. Uczniowie odbyli spotkanie z dziejami szyfrowania, ćwiczenia w stosowaniu szyfru Cezara, Polibiusza, Ottendorfa. To był dopiero wstęp do prawdziwej przygody z kodowaniem informacji – czyli osiągnięciami polskich matematyków, którym udało się złamać niemiecką radiodepeszę wysłaną za pomocą Enigmy – niemieckiej maszyny szyfrującej. Marian Rajewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski to polscy matematycy, którzy stali się cichymi bohaterami wojny. Ich osiągnięcie zostało wykorzystane przez Brytyjczyków, którzy utworzyli wielki ośrodek kryptologiczny w Bletchley Park. Świat dowiedział się o wielkim wkładzie Polaków w wysiłek wojenny dopiero w 1973 r., gdy Brytyjczycy ujawnili pierwsze informacje o roli polskich matematyków. Uważa się, że ich dokonanie skróciło czas wojny o kilka lat.
Grupa druga spotkała się z inną cichą bohaterką wojny – Ireną Sendlerową. Co było potrzebne, by uratować z getta jedno dziecko? Ilu musiało być zaangażowanych w akcję ratowania jednej osoby? Te zajęcia poświęcone zostały losom dzieci dotkniętych tragedią zagłady oraz tym, którzy w tych strasznych czasach nieśli pomoc i otoczyli je opieką. Samo wydostanie z getta nie było szczególnie trudne, ale zorganizowanie bezpiecznego życia po aryjskiej stronie wiązało się z obowiązkiem szukania odpowiedzialnych i dzielnych ludzi, stałym dostarczaniem pieniędzy na utrzymanie dzieci. To już było codzienne narażanie życia wielu osób.
Ostatnia grupa zmierzyła się z nie mniej trudnym tematem. Były to losy osób cywilnych podczas kampanii wrześniowej. Uczniowie uświadomili sobie, jak wojna niszczy życie przeciętnych mieszkańców. Od wybuchu wojny każde, nawet najbardziej prozaiczne i banalne, działanie jak wyjście po wodę do studni lub na pole po warzywa mogły zakończyć się tragicznie. Wojna to nie gra, to brutalny realizm.
Pobyt na wystawie głównej uświadomił uczniom, jak ogromnym obszarem tematów jest II wojna światowa. Byliśmy pod wrażeniem ogromu obiektu, jego form architektonicznych, ilości zwiedzających osób. Ponieważ niemal trzy godziny spędziliśmy w podziemiach – czas jakby się zatrzymał, weszliśmy w inną rzeczywistość, która przemówiła do nas z całą swoją siłą.
Wyjście po takiej wizycie na pełną słońca ulicę i głośny, beztroski tłum robi duże wrażenie. Ale my nie pożegnaliśmy się z historią – ruszyliśmy pod opieką pań przewodniczek na Westerplatte. Tutaj kolejne spotkanie z czasami II wojny światowej – poznaliśmy losy tego skrawka ziemi i znaczenie Westerplatte dla polskiej historii. Barwna opowieść o garstce obrońców, która w nieprawdopodobny sposób wypełniła swój żołnierski obowiązek. Postaci 180 mężczyzn, których życie przez te 7 dni walki narażane było w każdej minucie. Spacer pod pomnik upamiętniający walkę, obelisk znany każdemu Polakowi od dziecka był źródłem wielu refleksji. Także spotkanie papieża Jana Pawła II z młodymi ludźmi, którzy tu w 1983 r. od tego wielkiego człowieka usłyszeli, że „każdy ma jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które musi wypełnić, obronić.”
Gdańsk był miejscem naszego spaceru i krótkiego spotkania z jego bogatą przeszłością – czasami świetności, gdy miasto stać było na największy murowany kościół poświęcony Matce Bożej (bazylika Mariacka), wspaniały ratusz – Dwór Artusa, kamieniczki przewyższające wartością majątek króla. Liczne związki miasta z polskimi władcami jeszcze bardziej uświadamiają potęgę grodu nad morzem. Gdańsk oczarował młodych turystów, którzy w ten upalny, niemal letni dzień spacerowali jego uliczkami.
Ale dni na wycieczce zwykle są długie. Jakże mogliśmy zrezygnować z plaży i widoku morza? Nasz pobyt był niezwykle ciekawy. Tego wieczora mgła jakby nagle „wyszła” z morza i błyskawicznie, na naszych oczach, objęła przybrzeżny las i plaże. Znikło nam wszystko sprzed oczu, by po chwili odpłynąć równie szybko. Słońce ponownie ukazało się nad morzem. Przyszło tylko wyraźne ochłodzenie. Po obserwacji tego ciekawego zjawiska, powróciliśmy do ośrodka. Kolejny wieczór w ogrodzie modliliśmy się Litanią Loretańską.
Dzień czwarty
Sławutowo
Tego dnia wszyscy mogli pospać nieco dłużej. Dopiero na godzinę 12 pojechaliśmy do położonej z dala od trasy wioski Sławutowo, w której mieliśmy spotkanie z historią dawnych mieszkańców tych ziem w Osadzie Średniowiecznej. Przywitały nas tam niewiasty i mężczyźni w strojach z surowego lnu, pełni humoru i wiedzy. W okrągłym grodzie słowiańskim, do którego prowadzi szeroka drewniana brama, mieści się ułożone w okręg osiem chat krytych strzechą. W każdej z nich zwiedzający spotyka się z innym rozdziałem życia codziennego naszych przodków. Wiemy już, że radzili sobie całkiem nieźle, potrafili korzystać z prądów (rzecznych), posiadali wiele sieci (rybackich) i korzystali z komórek (obok chat). Leczyli się u zielarki, jedli niewiele mięsa, ale mnóstwo ryb, korzystali z licznych narzędzi ułatwiających wykonywanie codziennych czynności.
W Sławutowie uczniowie wykonywali bransoletki ze skóry, strzelali z łuku, rzucali włócznią, grali w prostą grę za pomocą drewnianych klocków, karmili baranki, owce i kózki. Słowem wiele się działo, a każdy wyszedł z osady pełen wrażeń i dobrego humoru.
Po obiedzie długi spacer brzegiem morza, a po kolacji niezwykle ciekawe spotkanie z Księdzem Dyrektorem ośrodka, w którym przebywamy. Grupa dowiedziała się, że Dębki leżały w pasie granicznym między Niemcami a Polską w latach 1920-1939. Granicę wyznaczała rzeka Piaśnica, zgodnie z ustaleniami Traktatu Wersalskiego. Była to miejscowość letniskowa, która pustoszała po zakończeniu sezonu. Także obecnie na stałe mieszka tu tylko ok. 170 osób, ale w sezonie letnim Dębki przyjmują ponad 5 tysięcy gości. Doceniają oni tutejszy mikroklimat, ciszę, czyste plaże i leśny aromat przybrzeżnych sosen. My także doceniliśmy walory tego niezwykłego miejsca. Gościnny kapłan opowiedział młodzieży o Zgromadzeniu Księży Zmartwychwstańców i swoim powołaniu do kapłaństwa.
Dzień piąty
Droga powrotna
Waplewo Wielkie
Tego dnia słońce nie mogło nas niestety zatrzymać na plaży. Po zapakowaniu bagaży, pożegnaliśmy gościnne miejsce i ruszyliśmy w stronę Warszawy. Ale po drodze zajechaliśmy jeszcze do pewnej wsi kwadrans drogi za Sztumem.
Waplewo Wielkie i kręta droga prowadząca do okazałego pałacu nad jeziorem. Szeroko otwarta brama wjazdowa i drzwi zapraszają do odwiedzin. Tutaj od kilku lat mieści się Muzeum Tradycji Szlacheckich, które jest oddziałem Muzeum Narodowego w Gdańsku. Wspaniała rezydencja szlachecka należała do zasłużonego dla Polski rodu Sierakowskich. Para ostatnich gospodarzy miejsca na swoim ślubnym zdjęciu zdobi sień pałacową, a także bilet wstępu do muzeum. To Helena i Stanisław Sierakowscy, którzy za swoją działalność dla Polski byli w latach dwudziestych XX wieku pozbawieni tej siedziby przez Niemców, bo ziemie te nie zostały włączone do Rzeczpospolitej. Ponieważ działali też na rzecz polskiej mniejszości narodowej w Niemczech i kultywowali przywiązanie do ojczyzny, zostali straceni przez hitlerowców w październiku 1939 r. wraz z najstarszą córką i jej mężem.
Tymczasem młodzież została wprowadzona w historię rodu i już w sieni pałacu popłynęła opowieść o tradycjach polskiej szlachty. Okazały budynek wspaniale odrestaurowany lśni dawnym blaskiem, chociaż usłyszeliśmy jak wiele z dziedzictwa rodu przepadło bezpowrotnie – wspaniała kolekcja 450 obrazów, obszerna biblioteka, zabytkowe wyposażenie pokoi. Nasi gospodarze ukazali młodym zwiedzającym jak i czego uczone były dzieci szlacheckie, jak spędzano czas wolny, czym zajmował się pan domu, w jaki sposób szlachta odpoczywała. Usłyszeli o polowaniach, zajazdach, balach i tradycyjnej gościnności takiego domu. Popłynęła opowieść o szacunku do pamiątek narodowej przeszłości, wspólnym czytaniu polskiej literatury, nauce tańców. O tym, że każdy z rodu miał obowiązek służyć ojczyźnie i narodowi.
Wszystko ma swój kres, po lekcji historii szlachty pożegnaliśmy gościnny pałac w Waplewie.
Wkrótce pojazdy ruszyły w stronę Warszawy, ale nasza podróż trwała jeszcze kilka godzin. Strudzeni podróżni dotarli pod bramę szkolną ok. godziny 20. Oczywiście czekali tam na nich bliscy, którzy odbierali informacje o przebiegu naszej podróży.
Tegoroczna zielona szkoła klas szóstych okazała się barwnym, pasjonującym doświadczeniem. Obraz plaży o zachodzie słońca i widok spokojnie wpływającej do morza Piaśnicy długo pozostanie w naszych sercach. Nie zapomnimy także gościny Księży Zmartwychwstańców i ich uroczego domu pośród starych sosen.